forum

Rozrywka i uczucia

chciałbym się pożegnać

  1. Konto usunięte 28.10.2009 r. 13:25:04


    Wybaczcie, że odchodzę
    Bardzo trudne było napisanie tego , ale jakoś dałem radę.
    Zrozumcie, to co napiszę wymaga dużej odwagi.
    Każdy z nas żyje własnym życiem, wy macie swoje problemy, ja mam swoje....tylko w waszym przypadku jest nadzieja na zmiany, u mnie już jej nie ma....nie mogę dłużej żyć w ciągłym strachu, kulić się przed kolejnym uderzeniem i udawać szczęśliwą osobę przed ludźmi.
    Rozważałem na tysiąc sposobów i po dłuższych przemyśleniach doszedłem do wniosku, że samobójstwo będzie najlepszym sposobem.
    Jest mi naprawdę trudno o tym pisać, bo przypominając sobie cały ten koszmarny początek wracają przykre wspomnienia.
    Jak większość miałem własne problemy, z którymi musiałem sobie radzić.
    Samotność może dotknąć każdego...od niedawna dotknęła mnie boleśnie.
    Czułem się odepchnięty, niechciany, zapomniany i odrzucony.
    Czy doświadczyliście kiedykolwiek uczucia bezwzględnej pustki?
    W przeszłości poznałem pewną osobę, miała na imię Sylwia . Była zwykłą dziewczyną, niczym wyróżniającą się od innych osób.
    Od tej pory myślałem tylko o niej, marzyłem o jej sercu, o przepięknych chwilach.
    Była dla mnie niczym Anioł.
    Wkradła się do mojego serca niespodziewanie.
    Zwykła szara osoba stała się dla mnie wszystkim.
    Przy niej moje problemy były niczym, przy niej czułem się bezpieczny...przy niej byłem kimś. Miałem najcenniejszy skarb, który nie można kupić.
    Ale piękne chwile kiedyś muszą minąć.
    A miało być tak pięknie. Wszystko straciłem w jednej chwili.
    Brakuje mi jej i tęsknię od pierwszej sekundy, gdy ją straciłem.
    A teraz pozostała w snach, pozostałem sam.
    Tak właśnie wygląda życie.
    Żyjemy gwałtownie, umieramy nagle...niespodziewanie i szybko.
    To przykre, jak wszystko potrafi się zniszczyć...to wszystko o co tak bardzo walczyłem.
    Płakałem długo, ale to nie pomogło. Łzy nie zwrócą mi tych dni.
    One spływają, serce dalej kocha...mogę tylko próbować zapomnieć lub marzyć.
    Ocierałem łzy znowu sam...aby nikt nie widział, nie mówiłem, nie krzyczałem-nauczyłem się tego. Choć wcale nie chciałem-ale zbyt często płakałem.
    Bo choć wcale nie mówiłem, nie krzyczałem to tak naprawdę wciąż czułem i przeżywałem.
    Nie łatwo jest zapomnieć, gdy tylko przy niej czułem się cudownie, gdy tylko przy niej potrafiłem się uśmiechnąć i tylko na niej mi tak bardzo zależało.
    Nikomu nie życzę widzieć to, jak ktoś odchodzi jak odchodzi serca bicie.
    Niby miałem taki silny charakter, a jednak znalazła się jedna rzecz, która mnie załamała...
    Wspomnienia ożywały, z których pozostały chwile, które pamiętać będę do końca mojego krótkiego życia.
    Przychodziłem, pamiętałem, pytałem się siebie: ,,gdzie ona jest,,?
    Przecież była tu razem ze mną.
    Pamiętam, że te chwile istniały dzięki mojej wielkiej miłości do niej i dzięki walce jakiej się podjąłem.
    Ale jednak jestem z siebie dumny, że potrafiłem tak o nią walczyć. Walczyłem do samego końca i gdy były zwątpienia i brakowało mi sił to się nie poddawałem.
    Podziękuje Bogu za to, że mogłem się śmiać razem z nią, smucić razem z nią i przeżywać wspaniałe chwile.
    ,,Śpieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą,,
    Czasem po prostu nie jest tak, jak byśmy tego chcieli.
    Zawsze chciałem być lepszy-chciałem zacząć wszystko od początku.
    Każdy pragnie miłości, wszyscy chcą być kochani...nie każdemu się to udaje.
    Kocha się ludzi, którzy nas nie kochają, kocha się ludzi którzy marzą o kimś innym.
    Kochamy osobę zawsze nie dla nas przeznaczoną.
    Czemu wciąż musiałem cierpieć?
    Myślałem, miałem nadzieję że tym razem naprawdę będzie dobrze-że wszystko się zmieni...
    Czekałem na dzień, w którym los obdarowałby mnie szczęściem.
    Wiem, że cokolwiek zrobiłbym, cokolwiek napisałbym i powiedziałbym nic by to nie zmieniło. Nie da się pokochać kogoś na siłę.
    Walka o miłość czasem pomaga...lecz nie tym razem.
    Chciałem kochać i być kochany.
    Mieć prawdziwy dom, spacerować z Kamilem na ręce go wziąć
    Dzień po dniu patrzeć, jak dorasta i cieszyć się z jego pierwszych, drobnych sukcesów.
    Pierwszy krok, pierwsze słowo, pierwszy rysunek podarowany z miłości.
    Słyszeć każdego dnia, jak ta mała istota zwraca się: ,,TATA,,
    Nigdy nie zastanawiałem się, że będę umierał w samotności.
    Budziłem się rano i pytałem się, czy warto dalej żyć?
    Jestem zbyt pogrążony by to wszystko dalej kontynuować.
    Czy komuś będzie przykro gdy odejdę?
    Zresztą i tak wszyscy idziemy od A do Z, od urodzin do śmierci.
    Mój czas tutaj to była tylko ulotna chwila.
    Czym zawiniłem, że skazano mnie na taki los?
    Ja siebie nie akceptowałem-ludzie mnie nie akceptowali.
    Co ja miałem takiego dobrego? Ani nie byłem inteligentny, ani fajny, ani nie miałem poczucia humoru.
    Co ja takiego złego zrobiłem?
    Przerażała mnie myśl, że było coraz gorzej.
    Długo zastanawiałem się nad celowością mojego istnienia.
    Wnioski, do których doszedłem nie były optymistyczne.
    Jedynym słusznym wnioskiem jest to że istotą istnienia stał się ból.
    Ból, który odczuwałem i ten, który zadawałem innym tylko dlatego że istniałem.
    Postawcie się w mojej marnej sytuacji...zobaczycie jak to jest być samemu i nie wierzyć w nic. Zawsze byłem poniżany.
    Wiem, że możecie mój wybór potraktować jako ucieczkę.
    Nie mam już nadziei na szczęśliwe życie .
    Nikt nie był ze mnie dumny-nikomu nie podobało się co robię.
    Kiedy myślałem-było źle. Kiedy działałem-jeszcze gorzej.
    Mówiłem nie to, co chcieli usłyszeć. Milczałem więc-gorzej być nie mogło.
    Strach mnie było kochać-wstyd nienawidzić.
    Nie wolno mi było ufać, łatwo mną było pogardzić, przyjemnie poniżać...Broń Boże pochwalić!
    Ja już dłużej nie mogę udawać, że wszystko jest w porządku.... kładąc się do łóżka, czasem miałem nadzieję, że się więcej nie obudzę, rano otwierałem oczy, widziałem znowu słońce i czułem się nieszczęśliwy. Moje problemy stały się obsesją.
    Kiedy nadchodzi koniec, człowiek zaczyna cenić spokój.
    Izolacja i cisza daje czas na przemyślenia i podsumowanie swoich największych osiągnięć.
    Każdego ranka walczyłem, żeby jakoś przetrwać dzień.
    Wychodziłem z domu, przemykałem tu i tam żeby mnie nie widziało zbyt wiele ludzi, gdyż uczucie, gdy ktoś na mnie spojrzał było nie do zniesienia.
    Każdy dzień był męką, straciłem wolę życia
    Nienawidziłem siebie tym, kim jestem i czym jestem.
    Ludzie zaczęli mnie traktować jak żałosną istotę.
    Nie łudziłem się, że ktoś będzie mnie potrzebował, że ktoś mnie będzie chciał.
    Czasami myślałem, że nie powinienem był się urodzić, tylko problemy wynikały z tego.
    Byłem jak jeden, wielki wcielony problem.
    Wiem jedynie, że chce odejść bo nie mam siły dłużej patrzeć na siebie.
    Czym miało być moje szczęście? Może miałem je dawać innym? A sam nie dostać nic w zamian.
    Sam wszystko robić musiałem.
    Dawałem dużo radości innym-sobie nie umiałem.
    Przez ludzi różnie byłem odbierany.
    Niektórzy myśleli, że jestem opętany.
    Końcówka mojego życia była udręką.
    Te wszystkie wspomnienia, żale-wielką męką.
    Postanowiłem skończyć z tym na zawsze.
    Stwierdziłem, że to będzie o wiele ciekawsze.
    Gdy odejdę-świat będzie lepszy.
    Gdy odejdę-zostawię światu tylko legendę.
    Przez jakiś czas będzie bolało.
    Później będzie lepiej. Zapomnicie, że istniałem przedtem.
    Bez wsparcia z zewnątrz, opuściła mnie pewność.
    Bo zamiast mi pomóc-wytykali moją odmienność.
    Tak wielu ludzi jeszcze nie poznałem.
    Tak wielu miejsc nie widziałem.
    Tak trudnych rzeczy nie zrozumiałem.
    Wielu radości nie przeżywałem.
    Bez poczucia winy żyć nie umiałem.
    Najpiękniejsze słowo-MIŁOŚĆ.
    Najczęściej używane-ŚMIERĆ.
    Najbardziej pozbawione sensu-ŻYCIE.
    Najważniejsze było to, że poznałem tak wspaniałych ludzi jak wy.
    Zawsze byliście dla mnie kimś wielkim i jestem dumny z tego.
    Pomyślicie, że jestem tchórzem, że nie umiem radzić sobie z problemami.
    Może i macie racje, ale w przeciwieństwie do was nie miałem oparcia u nikogo.
    Zawiodłem wiele razy najbliższych, więc nic się nie stanie, jak zawiodę jeszcze raz, ostatni raz.
    Chcę abyście zastanowili się nad własnym życiem, bo moje już jest stracone, może w następnym wcieleniu będę miał szczęście.
    Przepraszam was za to, co zrobiłem. Przez jakiś czas będzie bolało. Później będzie lepiej. Zapomnicie, że istniałem przedtem.


    Mirek